sobota, 15 listopada 2008

Spanish Rose


Ilu ja potrzebuję zachęt, żeby znowu złapać aparat i nieco wiatru w żagle... brrr... Za wszystkie i za każdą z osobna dziękuję z całego serca :)

Dziś o rzeczy, która ucieszyła mnie już kilka dobrych tygodni temu. Doczekałam się mianowicie pewnej przesyłki. A było to tak.

Dawno, dawno temu dostałam maila z Hiszpanii, z pytaniem, czy Rose byłaby skłonna użyczyć wydawnictwu Parramon swojego zdjęcia do nowo powstającej książki o filcowaniu. O mamo, oczywiście, że była skłonna :)

Zanim o książce, powinnam chyba przedstawić samą Rose, bo jeszcze jej tutaj nie było.

Zrobiłam ją już naprawdę dawno. Różyczka ma ok. 7,5 cm (w koronie).
Pamiętam, że właśnie korona była wtedy dla mnie prawdziwym wyzwaniem.


Zresztą nie mniej gimnastykowałam się przy fryzurze...
Rączki panienka ma na nici nylonowej, więc może nimi swobodnie majtać.


No właśnie, byłabym zapomniała. Rose dostała jeszcze gołąbka.
A gołąbek wcale duży nie jest - tu siedzi w mojej ślubnej obrączce.




A książka? Robi miłe wrażenie. Spodziewałam się broszurki, a tu twarde okładki, ponad 150 stron... fiu fiu.

Co do merytorycznej wartości, to nieco trudno mi oceniać, bo po hiszpańsku rozumiem niewiele ponad bonita chica oraz fieltro. Projekty są różnorodne i ciekawe, choć nie wszystkie w moim guście. Ale i tak jest mi miło jak jasny piorun a zakładkę mam na stronie 136 :)